W czwartek we Florencji miało miejsce losowanie grup tegorocznych mistrzostw świata, które w dniach 10-30 września odbędą się w Bułgarii i we Włoszech. Polscy siatkarze dołączyli do grupy D, w której będą mieli okazje rozegrać mecze z Bułgarią, Kubą, Portoryko, Finlandią i Iranem. Patrząc na skład w jakim znalazły się nasze Biało- Czerwone Orły, najtrudniejszym spośród przeciwników wydaje się być współgospodarz turnieju- zespół trenera Płamena Konstantinowa. Bułgarska drużyna nieraz ‘zalazła’ za skórę naszym graczom. W tych rozgrywkach dodatkowo plusem dla drużyny z Bałkan będzie ich spora publiczność.
Wiele emocji mogą też nam dać mecze Polaków z Irańczykami czy Finami… Zespołami, które w paru turniejach często napsuły szyków obecnym obrońcom tytułu. Nasi siatkarze będą musieli mieć się na baczności. Na najniższym stopniu w naszej grupie stoją drużyny Portoryko i Kuby. Ci ostatni w poprzednich latach ostatnim tchem wsunęli się do składu na mistrzostwa świata 2018.
Dosyć okazale ze wszystkich prezentuje się grupa C- w której znajdują się reprezentacje USA, Serbii, Rosji, Tunezji, Australii i Kamerunu. Zwłaszcza te pierwsze trzy to prawdziwi nieprzewidywalni wirtuozi siatkówki.
Na II etap Mistrzostw Świata liczyć będzie mogło 16 drużyn. Cztery zespoły z każdej grupy z najkorzystniejszym wynikiem punktowym utworzą czterozespołowe grupy.
Trzecia runda zawęzi się tylko do grona sześciu najlepszych reprezentacji, które zostaną podzielone na dwie trzyzespołowe grupy. O medale będą mogły powalczyć 2 najlepsze teamy z każdej grupy.
Miasta, w których będziemy mieli okazje oglądać poczynania światowych sław siatkówki: Rzym, Mediolan, Bari, Florencja, Turyn, Bolonia, Warna i Ruse oraz Sofia.
Już w czerwcu ponownie zawita do nas wielkie wydarzenie, jakim jest Liga Światowa ! Bułgarska Federacja Siatkówki zapewniła nas o podjętej już decyzji na temat formy Ligii Światowej 2018. Nasz kraj jako jeden z członków wydarzenia zrealizuje u siebie 2 turnieje. W tegorocznych krajowch rozgrywkach na parkiecie wystąpi 16 reprezentacji, w tym drużyny, które w tym turnieju uczestniczą niezmiennie od siedmiu lat: Brazylia, Włochy, USA, Rosja, Serbia, Francja, Argentyna, Polska, Iran, Niemcy, Japonia i Chiny. Zagoszczą także 4 ekipy ‘balansujące ’ : Kanada, Bułgaria, Australia i Korea Południowa – najsłabsza z tego grona po zakończeniu rozgrywek będzie musiała się pożegnać z szansą na puchar. Natomiast ostateczne postanowienie w sprawie nazwy turnieju nie zostało jeszcze uchwalone, pozostaje więc na razie termin miana Nowa Liga Światowa 2018.
Światowa Federacja Siatkówki wybrała już gospodarzy i opublikowała daty poszczególnych spotkań. Wiadomo już, jak napisałam wcześniej, że dwa z nich zostaną rozstrzygnięte w Polsce. Globalna elita siatkówki wystąpi w naszym kraju w dniach 23-25 maja 2018 i 1-3 czerwca 2018.
Nie pozostaje nam nic, jak tylko czekać z niecierpliwością na to cudowne wydarzenie. Trzymajmy kciuki za naszych zawodników, abyśmy w tym roku mogli ponownie ich zobaczyć ze złotymi krążkami na piersiach!
Jedno jest pewne… Bez wątpienia będzie co oglądać i jak co roku zapowiadają się niezwykłe emocje!
W tym poście chciałabym wam zobrazować pokrótce postać zawodnika, którego od lat podziwiam nie tylko jako świetnego gracza ale także człowieka o wielkim sercu. Od dłuższego czasu obecny zawodnik Zenitu Kazań, godny reprezentant USA… Pewnie każdy z was domyśla się o kogo chodzi… Mianowicie o Matta Andersona – człowieka niezwykłego w swej prostocie. Matthew od lat był i pozostał do dnia dzisiejszego moim autorytetem, nie tylko jeśli chodzi o gre na parkiecie. Długo mogłabym wymieniać tytuły jakie uzyskał podczas swojej siatkarskiej kariery…Kilkukrotny Mistrz Świata, wielokrotny zdobywca indywidualnych nagród… Po prostu właściwy zawodnik na właściwym miejscu. Wiadomo, nikt nie jest idealny. Siatkarz jak każdy człowiek popełnia błędy, ma prawo mieć słaby dzień, nie być w dobrej formie… Ale najważniejsze w roli sportowca, a zwłaszcza jeśli chodzi o dyscypline taką jaką jest siatkówka, ważne jest to aby nigdy się nie poddawać, walczyć do końca, nawet jeśli ‘piłka’ nie chce dzisiaj z nami współpracować. To właśnie cechuje prawdziwego zawodnika -, który gra nie tylko umysłem ale i sercem.
Anderson poza parkietem jest bardzo związany ze swoją rodziną, dlatego tatuaże na jego ciele nie są przypadowe. Zapytany o ich symbolikę w jednym z wywiadów wyjaśnił : ‘Cztery róże na moim lewym ramieniu są dla mojego rodzeństwa – trzech sióstr i brata. Powyżej róż znajduje się drzewo, które z kolei dedykuję całej mojej rodzinie – ciociom, wujkom, kuzynom, dziadkom i wszystkim innym. W jakiś sposób to drzewo symbolizuje nas – to, jak wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni, jak daleko sięgają nasze korzenie i jeszcze dalej – gałęzie. Kolejny tatuaż – niebieski kawałek puzzli. Symbolizuje świadomość społeczeństwa na chorobę autyzmu. Mój siostrzeniec, Tristan jest chory na autyzm. Nie przeszkadza mu to jednak w inspirowaniu mnie w moich codziennych walkach.’
Podziwiam więź jaką posiada ze swoimi bliskimi. Mimo, że jako jeden z najbardziej czołowych gwiazd siatkówki ciągle jest poza domem to takie właśnie elementy pokazują, że cały czas jest z nimi w kontakcie i ma świadomość, że ma dla kogo przeżywać codzienność… I jako światowy gracz i jako nie(zwykły) człowiek. Jest to niesamowite pod każdym względem, dlatego czasami warto spojrzeć na zawodnika nie tylko przez pryzmat wygranych czy przegranych spotkań. Ja patrzę na Matta z perspektywy… Jako autorytetu dla młodego pokolenia, nie tylko siatkówki.
W minioną środę odbył się mecz na szczycie, w którym bój rozgrywały drużyny pierwszej szóstki Plusligii – Gdańszczanie z Trefla kontra siatkarze z Jastrzębskiego. Od początku mecz zapowiadał się obiecująco , jednak chyba nikt nie przypuszczał, że będzie on aż tak emocjonujący. Od pierwszych punktów obie drużyny były mocno skoncentrowane… Soczyste zagrywki, świetne obrony, długie akcje- to wszystko wskazywało na wysoki poziom tego spotkania i tego, jak bardzo pomarańczowi chcą przedrzeć się do czwartego miejsca w tabeli. Pierwszy set zakończył po ich myśli. W drugim Trefl pomimo porażki nie zdeprymował się i wywierał presje na Jastrzębskim Węglu. Obie drużyny szły łeb w łeb kiedy na zagrywkę nie wszedł Maciej Muzaj, a blok pomarańczowych stał się swoistym stalowym murem, którego nie można było rozbić. Tak też się stało… Jastrzębianie zbudowali sobie dużą przewagę punktową i do końca seta utrzymali ją do stanu 25:18. Wydawać by się mogło, że przy wyniku 2:0 Gdańszczanie nie będą już w stanie się podnieść… A jednak… Wrócili na boisko z podwójną siłą!
Trzeci i kolejne sety należały już do nich! Następny set pokazał ducha walki obu drużyn, pomimo przegranej pomarańczowych w trzecim secie było naprawdę na co popatrzeć. Drużyny dawały z siebie wszystko aż do ostatniej piłki! Set zakończył się wynikiem 28:26 dla Gdańska.
W czwartej części czarni już nie mieli sobie równych, od początku trzymali Jastrzębian na dystans i doprowadzili do remisu w całym meczu. Ostatni set był prawdziwym smaczkiem dla każdego widza oglądającego to spotkanie. Granie do końca, trzymanie nerwów na wodzy – to charakteryzuje każdego świetnego zawodnika. Ostatecznie piątą część jak i całe spotkanie wygrali Karciarze z Trefla zajmując tym samym 4 miejsce w tabeli Plusligii.
Pomimo przegranej pomarańczowych obu drużynom należą się wielkie brawa, bo to co zrobili na parkiecie to było po prostu… MISTRZOSTWO!
W środę 10 stycznia odbył się mecz obecnego Mistrza Polski ze świeżym, jeszcze nie do końca kompletnym zespołem z Wrześni. Od początku spotkania Zaksa nie próżnowała i pewnie gnała po zwycięstwo w pierwszym secie. APP Krispol pomimo swojego niewielkiego doświadczenia w rozgrywkach czołowych zespołów Polski nie poddawał się i za wszelką cenę próbował utrudnić grę swoim przeciwnikom. Udawało im się to do stanu kiedy zagrywka jeszcze dobrze ‘leżała’ siatkarzom z wielkopolski… Natomiast po pułapie 10 uzyskanych punktów rywal odskoczył wrześnianom na 5 punktów. Później było już tylko gorzej… Zaksa powiększała swoją przewagę i set zakończył się wynikiem 25:19 dla Mistrzów. Podobny przebieg miał drugi set z tą różnicą, że tutaj siatkarzom Krispolu zwyczajnie zabrakło siły do walki po niefortunnym pierwszym starciu… W mgnieniu oka Kędzierzynianie zebrali wystarczającą ilość punktów na zdobycie 2 seta. Trzecia odsłona nie pozostawała złudzeń kibicom wrzesińskiej drużyny. Pomimo ogromnego ducha walki ich drużyny do samego końca nie udało się ugrać nawet seta. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 dla gości.
Mimo oczywistej przegranej zespołu z wielkopolski każdy kibic dobrej siatkówki miał na czym zawiesić oko. Podczas całego pojedynku było wiele akcji wartych uwagi, które można było podziwiać z zachwytem. Niedosyt pozostał, jednak mamy nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mogli oglądać wrześnian w dobrej formie!